niedziela, 7 lutego 2016

Dlaczego w Polsce dzieje się źle?

Możemy przedstawiać rozliczne argumenty, obserwować walkę prawicy z lewicą - ale co to zmienia? Niektórym osobom prawdopodobnie nie będzie podobać się zadane powyżej pytanie. Dlaczego? Bo to teza, nie hipoteza.

Wydaje mi się oczywiste, że gdy komuś się coś daje, to innym trzeba coś odebrać. Choć moja matematyka nie stoi na najwyższym poziomie, to sytuacja w której dostajemy 500 złotych (w dodatku tylko jeśli mamy dwoje lub więcej dzieci), natomiast odbiera się nam np. 1000 zł (zaraz wytłumaczę, o co mi chodzi) to wychodzimy na minus. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zdają się mówić, że nie popełniam błędu w obliczeniach.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację - Jan ma firmę. Regularnie odprowadza składki do ZUS. Dodatkowo ma też etat w placówce państwowej, aby ta składka wynosiła około 300, a nie 1000 złotych. Obecny rząd planuje znieść ten przywilej. Tutaj już Jan traci 700 zł. Dodatkowo, zwiększając podatek dla sklepów wielkopowierzchniowych będziemy płacić więcej za jedzenie. Spokojnie można przyjąć, że to około 300 zł straty w skali miesiąca. Mam nadzieję, że tym obliczeniem przekonałem sceptyków.
Przyjąć możemy też inną sytuację. Jan chce wyjechać w weekend poza miasto. Są dwa warianty - dzięki naszemu rządowi jednak oba okazują się złe. Opcja 1 - jedziemy do jakiegoś miejsca w Polsce. Rząd poprzez zwiększenie podatków w soboty, niedziele i święta powoduje, że płacimy więcej za benzynę (a także za wspomniane wyżej jedzenie). Opcja 2 - jedziemy za granicę. I tutaj problemów jest nawet więcej. Przede wszystkim, cena euro, dolara itp. szybuje w górę. Z firmy dostajemy 700 zł mniej, więc mamy też mniej pieniędzy na wyjazd. Dodatkowo, jeśli zostaniemy wyrzuceni z Unii (mało prawdopodobne, ale nie możemy tego wykluczać) to na każdy zagraniczny wyjazd będziemy obowiązkowo musieli zabrać paszport, czekają nas kontrole graniczne - jednym słowem, jak za dawnych lat. Czy tego właśnie chcemy? Wydaje mi się, że nie. Każdy chce żyć w kraju, w którym się bogaci a nie biednieje. Nawet jeśli wyborcy partii rządzącej - ta sławna "miażdżąca większość" "lepszego sortu Polaków" mają takie chęci dotyczące Polski, to nie zapominajmy, że to tylko 18% populacji naszego kraju! Co z tymi 82%!? Nic, to nieważna mniejszość. Nie kwestionuję tego, że Prawo i Sprawiedliwość wygrało w demokratycznych wyborach. Nie zgadzam się jednak z tym, że mając niecałe 20% poparcia społeczeństwa można robić wszystko. Dlatego też osobiście popieram inicjatywy społeczne typu Komitet Obrony Demokracji Z chęcią poznam też Waszą opinię. Jeśli ktokolwiek czyta to ostatnie już zdanie, to dziękuję za uwagę i życzę miłego dnia :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz